Stoimy
oślepieni słońcem, gdzieś pomiędzy frazami naszych oddechów. Wietrznej etiudy.
Ściskamy
palcami nitki kobaltowego nieba,
które przesączają się zwierciadlanym strumieniem czystego blasku.
Przede
mną bogini.
Przyglądam się
twoim oczom,
w to ujarzmione
w krysztale piękno.
Przyglądam
się twoim oczom…
Skąd
nadlatują te ptaki? Znad jakich wzlatują obłoków?
Widzę
ciebie zatrzymaną w czasie. Falujące włosy zanurzone w oceanie smutku.
Rozdzierają
cię roztańczone cienie, drgające refleksy,
jakbyś opadała na dno jeziora
półprzezroczystym ciałem meduzy.
Oddalasz
się ode mnie tak bardzo powoli,
jak księżyc od ziemi… Milimetr po milimetrze…
…
wyciągasz ramiona…
Lecz
nim zerwą się grawitacyjne więzy,
spopieli nas supernowa w potoku straszliwego blasku.
Widzę
ciebie.
Twoje
usta.
Dłonie…
I
mógłbym tak ciebie powtarzać. I mógłbym powtarzać wciąż. I mógłbym…
Co
się stało z naszą miłością? Powiedz…
Nasłuchuję…
W
uszach
― piskliwy szum…
Błądzę,
potykam się, kluczę…
…
docieram jedynie ― do n i c z e g o…
Widzę
ciebie.
Twoje
wspomnienie.
Zaciskam
mocno powieki, aż do granicy bólu. Otwieram.
Rozmazują
się wilgotne plamy. Skapują srebrnymi kroplami po nagłej lipcowej ulewie.
Spływają
po szybach łzy…
Za
szybami burza melancholii.
Za
szybami
samotna noc…
Sperlona łąka.
Ogród. Las…
… za oknami noc…
Wsłuchuję
się
w to ciągłe milczenie.
Ty
umiesz wszystko. Wiesz…
…
umiem już ciebie na pamięć. Tęsknię.
(Włodzimierz Zastawniak, 2022-07-22)
które przesączają się zwierciadlanym strumieniem czystego blasku.
Przyglądam się
twoim oczom,
w to ujarzmione
w krysztale piękno.
jakbyś opadała na dno jeziora
półprzezroczystym ciałem meduzy.
jak księżyc od ziemi… Milimetr po milimetrze…
spopieli nas supernowa w potoku straszliwego blasku.
ciebie.
usta.
Dłonie…
― piskliwy szum…
ciebie.
Twoje
wspomnienie.
samotna noc…
Sperlona łąka.
Ogród. Las…
… za oknami noc…
w to ciągłe milczenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz